Pamiętacie jedną z ostatnich scen „Potopu” z Kmicicem – Danielem Olbrychskim i Oleńką – Małgorzatą Braunek? Pyszny szlachecki kulig, w śniegu, w saniach eskortowanych przez pędzących na koniach jeźdźców, do dziś jest synonimem prawdziwego kuligu, w zasadzie zapominanego w Polsce. A sanie – niezbędny w nim pojazd, już należą do pojazdów rzadko spotykanych, choć jeszcze produkowanych na zamówienie.
W Muzeum Narodowym Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego można podziwiać piękny oryginalny egzemplarz sań dworskich, przedwojennych, które kiedyś woziły pasażerów w Kuszkowie, w powiecie kościańskim. Dość duże, mogły przewieźć cztery osoby siedzące na dwóch ławkach zwróconych przodem do siebie (jedna więc tyłem do kierunku jazdy) i dwie osoby – w tym woźnicę – na przedniej ławce. Zarówno osoby z ławek dla pasażerów, jak i z kozła dla woźnicy i jego towarzysza mają do dyspozycji stopnie ułatwiające wsiadanie i zsiadanie. Warto dodać, że w Muzeum do sań dołożono baranicę, okrywającą tylną ławkę, pochodzącą z Rzegnowa, w powiecie gnieźnieńskim. Miękka i ciepła baranica również datowana jest na okres międzywojenny.
Nadwozie sań stylizowane jest na kształt łabędzi – modny i jednocześnie dość aerodynamiczny. Do sań była zaprzęgana para koni. W zależności od stopnia bogactwa właściciela, sanie różniły się kształtem i zdobnictwem: najbogatsze były nawet zamykane i kryte, przypominając bardzo bogato zdobione płaskorzeźbami i złotem karety bez kół, za to na płozach.
Sanie, odchodzące dziś do lamusa, należą do najstarszych pojazdów w historii człowieka: były stosowane jako następcy włók – kijów związanych i ciągnionych, a poprzedzały pojazdy kołowe. Te ostatnie nie wyparły jednak ostatecznie sań, które zimą, na rozległych przestrzeniach, z zaprzęgiem konnym, były nieraz jedynymi środkami transportu ludzi i towarów. Ocenia się, że najstarsze znane sanie pochodziły z okresu około 5000 roku p.n.e. i wcale nie musiały być związane ze śniegiem. W starożytnym Egipcie np. również stosowano sanie do transportu kamiennych bloków przy czym pod płozy podkładano bele drewna, po których toczył się pojazd.
Fot. Grzegorz Okoński